List wkurzonego męża - turbo diesel i olej...
Kiedy wspomnę, co człowiek nie napracował się na tych kontraktach w ZSRR. Naprzywoził kolorowych telewizorów, nasprzedawał, żeby uciułać parę groszy. Potem pojechał na roboty do Niemiec i tyrał u Bauera. W końcu kupił dwuletniego ropniaka, opla senatora. Trochę był potłuczony, ale sam blachę wyklepałem, zaszpachlowałem i nie było śladu. Jaka to była radość i jak nam wszyscy zazdrościli.
Wtenczas ropa była tańsza o jedną trzecią od benzyny.
Niedawno mój syn pracował u jednego zapitego piwem Holendra, który w pijanym widzie wjechał na drzewo prawie nowym renault megane. Wkurzył się jak diabli, bo mu zabrali prawo jazdy. Dlatego dał za pracę synowi samochód. Chłopak zrobił dobry interes, samochód prawie nówka - przejechane dwadzieścia tysięcy, turbo diesel i podgrzewane przednie fotele. Wyklepałem dziecku blachę, wypucowałem i wygląda jak z salonu.
Teraz jesteśmy jednak niezadowoleni. Dlaczego ta ropa jest taka droga, skoro wszystkie części i samochód na ropę jest droższy? Zawsze ropa była dużo tańsza od benzyny.
Przeczytałem w internecie różne rady. Jedni piszą, można lać benzynę i lać wszystko, bo diesel na wszystkim pojedzie. Guzik prawda. Jakby tak było, zwołałbym spod sklepu meneli i kazał siusiać do baku. Jedni znów radzą na opałówce. Na opałówce to ja czasami jeżdżę, ale syn ma wtrysk i może się zatkać, a to kosztuje furę pieniędzy.
Olej rzepakowy. Też mi nowina. Jak tylko jest promocja w jakimś hipermarkecie, to zaraz jadę i pakuję cały samochód, resztę na bagażnik. Dwieście litrów musi wejść. Ale syn ma wtrysk i jak się zapcha, to kosztuje furę pieniędzy.
Też dobrą radą jest dolać pół litra dentki do pełnego baku. Wspominał o tym sąsiad, jak obalaliśmy jarzębiak, ale on jeździ na benzynie. Ja mogę dolać spokojnie i wypróbować, ale syn ma wtrysk i może się zatkać, a to kosztuje furę pieniędzy.
Ostatnio słyszałem, że hycle łapią dobrze wypasione koty, przepuszczają przez sokowirówkę i mają wysoko oktanową ropę, którą sprzedają pokątnie. Ja mogę spróbować, ale syn ma wtrysk i może się zatkać, a to kosztuje furę pieniędzy.
Słyszałem, że co biedniejsi mają dwustulitrowe beczki, wrzucają jęczmień, żyto czy owies, jakieś buraki, ziemniaki i wszystko co chłopkowi rąbną. Dorzucają słoninę czy margarynę, albo różne robaki czy zdechłe zwierzaki. Wstawiają rurkę fermentacyjną i po miesiącu mają ekstra paliwo. Ja mogę spróbować, ale syn ma wtrysk i może się zatkać, a to kosztuje furę pieniędzy.
Podobno we Wrocławiu wycieli słoniowi pół dupy, wrzucili do stawu i po tygodniu otworzyli rafinerie. Ja mogę spróbować, ale syn ma wtrysk i może się zatkać, a to kosztuje furę pieniędzy.
Podaje swoje konto na paliwo i liczę na wsparcie gmin kościelnych, zwłaszcza Radio Maryja i wszystkich innych ludzi dobrej woli, bo na ten rząd liczyć nie można. A syn ma wtrysk i może się zatkać, a to kosztuje furę pieniędzy.